Oryginał: https://enlacezapatista.ezln.org.mx/2023/11/21/duodecima-parte-fragmentos-fragmentos-de-una-carta-del-subcomandante-insurgente-moises-enviada-hara-hace-algunos-meses-a-una-geografia-lejana-en-distancia-y-cercana-en-pensamiento/
Dziękujemy za tłumaczenie Ether!
Część dwunasta:
Fragmenty. Fragmenty listu od Podkomandanta Rewolucyjnego Moisesa, wysłanego kilka miesięcy temu do odległego geograficznie i bliskiego myślowo terytorium:
Szósta Komisja Zapatystx.
Meksyk.
Kwiecień 2023
Wtedy byłoby to coś na kształt sytuacji straszliwej burzy, która chlasta już w każdym zakątku planety, nawet tych, którzy myśleli, że się uchronią… od wszelkiego zła, my burzy nie widzimy.
To znaczy, nie tylko widzimy burzę i zniszczenie, śmierć i ból, które przynosi. Ale widzimy również i to, co po niej następuje. Chcemy być ziarnem, z którego wyrośnie przyszły korzeń, którego już nie zobaczymy, a który z kolei stanie się trawą, której też nam nie będzie dane ujrzeć.
Powołaniem Zapatystx, jeśli ktoś nas przyciśnie o lakoniczną definicję, jest zatem “bycie dobrym ziarnem”.
Nie zamierzamy przekazywać następnym pokoleniom naszej wizji świata. Ani naszych nędz, naszych żali, naszych bolączek, naszych lęków ani naszych upodobań.
Nie jest naszym zamiarem by inni stali się odbiciem lustrzanym (na obraz) tego, co uważamy za dobre lub złe.
To czego chcemy, to to, by naszym dziedzictwem było życie. Co z nim zrobią kolejne pokolenia będzie ich decyzją, a nade wszystko, ich odpowiedzialnością. Tak jak odziedziczyxśmy życie po naszych przodkach, bierzemy to, co uważamy za wartościowe i wyznaczamy sobie zadanie. I
oczywiście bierzemy odpowiedzialność za podjętą decyzję, za to, co robimy, aby wypełnić tę misję, oraz za konsekwencje naszych działań i zaniechań.
Kiedy mówimy, że “nie trzeba podbijać świata, wystarczy stworzyć go na nowo”, oddalamy się, definitywnie i nieodwracalnie, od obecnych i minionych koncepcji politycznych.
Świat, który widzimy, jest daleki od doskonałości. Ale niewątpliwie jest lepszy. To świat, w którym każdx jest tym, kim jest, bez wstydu, bez bycia prześladowanx, okaleczanx, więzionx, mordowanx,
marginalizowanx, uciskanx.
Jak się nazywa ten świat? Jaki system go podtrzymuje lub dominuje w nim?
Cóż, o tym zadecydują, lub nie, jego mieszkańcy i mieszkanki i osoby.
To świat, w którym dążenia do hegemonii i homogenizacji wyciągną wnioski z tego, co przyniosły w tym świecie, w innych czasach, i poniosą porażkę w świecie, który ma nadejść.
To świat, w którym ludzkość nie będzie polegać na równości (która tylko ukrywa segregację tych, którx “nie są równx”), ale na różnicach.
Świat, w którym różnice nie są ścigane, lecz celebrowane. świat, w którym opowiadane historie nie są historiami zwycięzców, bo nikt nie zwycięża.
Świat, w którym opowiadane historie, czy to w zaciszu intymności, czy w sztuce i kulturze, są jak te opowiadane nam przez nasze babki i dziadków, i ukażą nie kto wygrał, ponieważ nikt nie wygrał, a zatem nikt nie przegrał.
Te historie, które pozwoliły nam wyobrazić sobie przerażające i cudowne rzeczy, w których, między deszczem a zapachem gotowanej kukurydzy, kawy i tytoniu, zdołalxśmy wyobrazić sobie świat niekompletny, owszem, również i niezdarny, ale o wiele lepszy niż ten, w którym cierpieli i
cierpią nasi przodkowie i nasi współcześni.
Nie jest naszym zamiarem przekazanie w dziedzictwie praw, podręczników, światopoglądów, katechizmów, zasad, tras, kierunków, kroków, czy przedsięwzięć, do czego, jeśli przyjrzeć się bliżej, aspirują niemal wszystkie opcje polityczne.
Nasze dążenie jest prostsze i o wiele trudniejsze: pozostawić jako spuściznę życie.
A to dlatego, że widzimy, że ta straszna burza, której pierwsze wichury i deszcze już uderzają w całą planetę, nadchodzi bardzo szybko i bardzo silnie. Ale nie widzimy tego, co natychmiastowe. Albo i owszem, widzimy, ale w perspektywie długoterminowej. Nasza obecna rzeczywistość
jest zdefiniowana lub wpisana w dwie rzeczywistości: pierwszą jest śmierć i zniszczenie, które wyciągnie z ludzi to, co najgorsze, niezależnie od ich klasy społecznej, koloru skóry, rasy, kultury,
geografii, języka, rozmiaru; a drugą jest zaczęcie na nowo na gruzach systemu, który zrobił to, co umie robić najlepiej, czyli (wszystko) zniszczył.
Dlaczego mówimy, że po koszmarze, który już nadszedł, a będzie się tylko pogarszał, nastąpi przebudzenie? Otóż dlatego, że są ci, co jak my są zdeterminowanx dostrzec taką możliwość. Znikomą, to prawda. Ale każdegodnia i o każdej porze, na każdym kroku, walczymy o to, by ta maluczka możliwość wzrastała i, choć mała i nieistotna – jak maleńkie nasionko –
by wzrastała, i by pewnego dnia stała się drzewem życia, które albo będzie miało wszystkie kolory albo nie będzie go wcale.
Nie jesteśmy jedynymi. W ciągu tych 30 lat zaglądnęxśmy do wielu światów. Różnych pod względem sposobów, czasów, geografii, swych dziejów, kalendarzy. Ale jednakowych tylko w determinacji i absurdalnym wpatrzeniu w czas, pozaczasowy, który nadejdzie, nie poprzez
przeznaczenie, nie przez boski zamysł, nie dlatego, że ktoś przegrywa, aby ktoś wygrał. Nie, stanie się tak, dlatego że na to pracujemy, walcząc, żyjąc i umierając dla tego.
I będzie łąka, i będą kwiaty, i drzewa, i rzeki, i zwierzęta wszelkiego rodzaju. I będzie trawa bo będą korzenie. I będzie dziecko, dziewczynka, chłopiec, które będzie żywe. I nadejdzie dzień, w którym trzeba wziąć odpowiedzialność za decyzję, co z tym życiem zrobić.
Czyż to nie jest wolność?
I opowiemy historię o rdzennej kobiecie o korzeniach majajskich, ponad 40-latniej, która przewróciła się dziesiątki razy ucząc się jeździć na 20-calowym rowerze, ale wstała tyle samo razy i teraz jeździ na 24- lub 26-calowym rowerze i dojedzie nim na kursy roślin leczniczych.
O promotorze zdrowia, który dotrze na czas do odległej społeczności bez utwardzonej drogi, aby podać odtrutkę starcowi zaatakowanemu przez żmiję nauyaca.
O rdzennej kobiecie, autonomicznym autorytecie, która ze swoją nagżą [spódnica tradycyjna] i swoją morraletą [plecak pleciony] dotrze na czas na zgromadzenie ” jako kobiety, którymi jesteśmy” i będzie mogła wygłosić wykład na temat higieny kobiecej.
I że kiedy nie było pojazdu, benzyny, kierowcy i przejezdnej drogi,
system zdrowia, na miarę naszego rozwoju i możliwości, dotrze do chatki [“champa”] w zakątku dżungli Lacandon.
Do chaty [champy], gdzie przy ognisku, w deszczu i bez elektryczności, przyjedzie promotorka edukacji, również na rowerze, i wśród zapachu gotowanej kukurydzy, kawy i tytoniu wysłucha strasznej i cudownej historii, opowiedzianej głosem i językiem starej kobiety. Historia ta
opowie o Votśnie, który nie był ani mężczyzną, ani kobietą, ani nikim innym. I że nie był jednym, lecz wieloma. I usłyszy jak mówi: “tym właśnie jesteśmy, Votśnem, opiekunem i sercem ludu”.
I że, już w szkole, ta promotorka edukacji opowie tę historię zapatystowskim dzieciom. Choć raczej wersję złożoną z tego, co pamięta, ponieważ nie wszystko było słyszalne przez szum deszczu i przytłumiony głos kobiety opowiadającej historię.
I o “cumbii rowerowej” [cumbia – popularny gatunek muzyczny], którą stworzy jakaś Młodzieżowa grupa muzyczna i która uwolni nas wszystkich od konieczności słuchania “cumbii del sapito” po raz enty.
A nasi zmarli, którym zawdzięczamy honor i życie, być może powiedzą “no cóż, w końcu wkroczyliśmy w erę koła”. A nocą spojrzą na rozgwieżdżone niebo, bez przysłaniających je chmur, i powiedzą: “Rowery! Kolejne będą statki kosmiczne”. I będą się śmiać, wiem to. A ktoś żywy włączy magnetofon i usłyszymy cumbię, którą, mamy nadzieję wszyscy, zarówno
żywi i martwi, nie będzie “la del mońo colorado” [“ta z czerwoną kokardą”].
Z gór południowo-wschodniego Meksyku.
W imię dzieci, kobiet, mężczyzn i innych zapatystx.
Subcomandante Insurgente Moisos.
Generalny koordynator “Podróży dla Życia”.
Meksyk, kwiecień 2023.”
Niniejsze fragmenty pochodzą z oryginału i są autoryzowane przez nadawcę i adresata.
Poświadczam.
Załączniki muzyczne:
– https://yewtu.be/watch?v=2yWRaxkcg5s
– https://yewtu.be/watch?v=-glngd91yKM (kumbia żabki)
No responses yet